14.10.2010
New Beggining.
Dopiero teraz dochodzę do wniosku, iż autor sentencji "Początki są zawsze najtrudniejsze" miał całkowitą rację. Pierwsze posty zazwyczaj są najnudniejsze i najkrótsze. Nie zamierzam tego zmieniać, tym bardziej, że w chwili obecnej nie mam najmniejszej ochoty na rozpisywanie się na jakikolwiek temat.
Mój dzisiejszy nastrój możnaby opisać jednym słowem - "Masakra".
A może nawet masakra do ósmej potęgi!
Nawet mi się nie chce tłumaczyć dlaczego wpadłam w tak głęboki dołek... A poza tym to naprawdę długa historia i opisywanie jej niewtajemniczonym osobom zajęłoby mi całe wieki, więc raczej z tego zrezygnuję. Tym bardziej, iż już jest mi troszeczkę lepiej - postanowiłam się pocieszyć najskuteczniejszą metodą, która zawsze na mnie działa. Ale niestety nie na długo ...
Nie, nie wybrałam się na zakupy po kolejne buty. Nie tym razem. Jestem spłukana, więc teraz będę musiała być bardziej oszczędna i nie wydawać każdego zaoszczędzonego grosza w Browarze ;((
Stwierdziłam, że z powodu niskiego poziomu hormonów szczęścia dobrze mi zrobi duża dawka czekolady. Przeszukałam wszystkie szafki i znalazłam tylko puste opakowanie po mojej ulubionej siedemdziesięcioprocentowej gorzkiej czekoladzie. Spróbujcie sobie wyobrazić mój ból i rozczarowanie! ;p
Na szczęście wtedy przypomniałam sobie o jeszcze jednej skrytce na słodycze, zajrzałam tam i ... Okazało się, że czeka tam na mnie miła niespodzianka: 6 cukierków Rafaello, 2 batoniki zbożowe z czekoladą, batonik z migdałów oblanych miodem i jeszcze cała (200gramowa) paczka orzeszków nerkowca!
Najgorsze było to, że nie potrafiłam podjąć decyzji, którą z tych rzeczy powinnam zjeść.
I znowu zgrzeszyłam...
Wolę nawet nie liczyć ile to wszystko miało kilokalorii. Lepiej nie wiedzieć. Wydaje mi się, że z tą wiedzą nie potrafiłabym spokojnie zasnąć i męczyłyby mnie wyrzuty sumienia, bo obiecałam sobie, że od dzisiaj przejdę na dietę. Nie jakąś specjalnie rygorystyczną - broń Boże. W zeszłym roku delikatnie mówiąc przesadziłam z katowaniem się głodówkami i efekty tego były dla mnie naprawdę średnio przyjemne. Poza tym dopadł mnie efekt jojo i wszystkie utracone kilogramy wróciły i to nawet z nadwyżką ;(
To chyba wyjaśnia dlaczego teraz wolę nie eksperymentować. Poza tym postanowiłam sobie, że już nie będę liczyła kalorii. Nigdy. No chyba, że po to, żeby poćwiczyć wykonywanie działań w pamięci xD Ale przecież na to są inne, znacznie lepsze sposoby...
Tym razem chciałam po prostu odstawić fast-foody i słodycze, od których ostatnio uzależniłam się do takiego stopnia, że co chwilę sięgam po jakąś słodką przekąskę i niestety odbija się to w dosyć widoczny sposób na mojej, niegdyś prawie idealnej sylwetce. Tyle, że wtedy (kiedy miałam perfekcyjnie płaski brzuch i nawet lekko wystające kości biodrowe) nie tykałam produktów węglowodanowych (tak zgadza się!- nie jadłam pieczywa, makaronów a nawet owoce ograniczyłam do minimum... A teraz.. Nie potrafię sobie wyobrazić śniadania bez co najmniej dwóch smakowitych, świeżych i chrupiących bułeczek..mmmm) . Zdaję sobie sprawę z tego, że już nigdy nie uda mi się wrócić do tamtej sylwetki. Nie jestem w stanie wyrzekać się 80% produktów spożywanych przez normalnych ludzi i odżywiać się wyłącznie białym serem, sałatą, marchewką, chudą polędwicą z indyka, kefirem i gotowanym na parze mintajem. Co prawda muszę przyznać, że ta dieta była wyjątkowo skuteczna - w 4 miesiące pozbyłam się naprawdę wielu zbędnych kilogramów... Tylko co z tego, skoro nienajlepiej się czułam a po nocach śniły mi się ociekające lukrem pączki? Chociaż wtedy specjalnie mnie to nie ruszało i odpierałam wszelkie pokusy. Ale w pewnym momencie nie wytrzymałam i wróciłam do starych nawyków żywieniowych, czyli - 7 posiłków, jadłospisu pełnego słodyczy i słodkich serków.
I chyba pozwoliłam sobie na zbyt wiele. Za duża swoboda jak widać również może zaszkodzić.
I najgorsze jest to, że teraz już nie potrafię przejść na dietę. Serio! Codziennie mówię "od jutra to już na pewno, na 100%..". A nazajutrz rano budzę się z tak OGROMNĄ ochotą na duże, słodkie co nieco, że po prostu robię się wobec niej bezsilna.
Chyba najlepiej będzie jak sobie wyznaczę nagrodę. 7 dni bez słodyczy wynagrodzę sobie wyjściem z friendsami do kawiarni na pyszną waniliową latte.
Oh, już się nie mogę doczekać.
Muszę wytrwać
Cholera, w końcu to tylko 168 godzin. 10080 minut.
Dam radę. Będę silna.
Taaaaaaaaaaak. Muszę sobie to powtarzać to może w końcu w to uwierzę...
Ciao! ;* Trzymajcie za mnie kciuki!
___________________________________________________________
"Chęć bycia kimś innym, to marnowanie osoby, którą się jest.."
"baby, without you, I’m nothing, I’m so lost, hug me, please. I'm so sure
you'll tell me how ugly I am, but you’ll always love me... "
Ostatnio mam wrażenie, że cały świat pędzi do przodu tak szybko, że czasami nie nadążam i tracę nad nim kontrolę. Dopada mnie zimowa chandra, nie mam pojęcia jak ją zwalczyć. A na dodatek mam na głowie całe mnóstwo małych, na pierwszy rzut oka błachych problemów, które spędzają mi sen z powiek. Potrzebuję osoby, która by się mną zaopiekowała i co wieczór zapewniała, że wszystko dobrze się skończy...
Wiem, przesadzam. Nie jest wcale tak źle.
Wczoraj, tak właściwie to chyba po raz pierwszy zdałam sobie sprawę z tego, że nie jestem brzydka. Nie twierdzę, że jestem ładna, nie chcę stać się narcyzem, ale... przyznam, kilka razy spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i stwierdziłam, że podobam się sobie. Nie wiem co o mnie myślą inni, ale przecież najważniejsze jest życie w zgodzie z samym sobą. Kiedyś usłyszałam od obrzydliwie złośliwego (obiecałam sobie, że nie będę używała bardziej dosadnych określeń!), że jestem brzydulą i powinnam zgłosić się na casting do s tvn'owskiego serialu o takim właśnie tytule, bo na pewno bym go wygrała ;p
Uwierzyłam w jego słowa i.. przez kilka lat żyłam w przekonaniu, że moja twarz do niczego się nie nadaje. Jednak po przygodzie z fotografią, doszłam do wniosku, że w sumie to nie mam na co narzekać. No może oprócz malutkich, niezbyt uroczych piegów na nosie i malutkich oczu, które na dodatek nie są niebieskie...
Ale przecież to właśnie niedoskonałości czynią nas pięknymi! A co do piękna to.. hmm.. chyba znowu wpadłam po same uszy xD Ostatnio nawet jak jestem trzeźwa to co chwilę włącza mi się funkcja "miłość" ;P Nie pytajcie tylko, kto stał się tym razem ofiarą mojego uczucia, bo i tak nie powiem! Nikomu. Przynajmniej na razie..
Sama już nie wiem, czy powinnam być szczęśliwa, czy też nie.
Chcę w najbliższej przyszłości mocno popracować nad sobą. I nad charakterem i nad ciałem. Może wtedy poczuję co to znaczy prawdziwa radość życia...
Plan a, for body -> dietka przez 2 miesiące: bez limitu kcal (chociaż wiem, że niestety mam tendencję do wybierania produktów o zbyt dużej wartości energetycznej, więc postaram się trochę zmodyfikować moje nawyki żywieniowe). Oznacza to: kompletne wykreślenie z jadłospisu słodyczy i makaronu! Ugh, już czuję, że będzie ciężko... No i postanowiłam, że codziennie pół godzinki poświęcę na ćwiczenia. Raczej kardio, bo na siłowe nie mam siły ;< Może zacznę odchudzanie 3minutowe? haha ;p
Plan b, for soul -> będę robiła wszystko na opak: jak pomyślę sobie w duchu "omg, omg, nigdy do tego pięknego kolesia nie podejdę i nie zapytam go o cokolwiek!" to właśnie zbiorę całą swoją odwagę i to zrobię. Muszę być bardziej śmiała i otwarta. Dzisiaj zaliczyłam pierwszy dzień meega sukcesu - zagadałam do 7 obcych ludzi! No cóż, wiem - to brzmi trochę dziwnie. Ale wyszło w miarę naturalnie i okazało się, że nawet dobrze mi się z nimi gadało! ;)
_________________________________________________
Zupełnie zapomniałam, że to miał być blog o.. modzie! Chyba wypadałoby się zrehabilitować.
Dzisiaj byłam w Galerii Malta i nabyłam kilka całkiem ciekawych pod względem wizualnym rzeczy:
+ białą bluzkę w niebieskie paski z długim rękawem z Zary
+ trzy pary rurek z Vero Mody
Fotki wrzucę przy okazji ;p Teraz jestem za bardzo zmęczona, a poza tym baterie od aparatu wczoraj się wyładowały i niestety od tego czasu nie włożyłam ich do ładowarki! ;<
Za to wrzucę les photos ze starych, dobrych czasów:
Tak tęsknię za tymi wakacjami ;( Miałam wtedy malutką niedowagę, superzgrabne nogi i wszystko układało się po mojej myśli! Ale jeszcze wrócę do takiego stanu, tyle, że w zdrowszy sposób! ;p jeszcze nie wiem kiedy....
*********
Lonely but not alone. These city lights can not make this place so sweet as my home.
And it’s too damn cold tonight. And I forget all the reasons why I try so hard. I know I can’t win this fight
with you on my side
. Don’t say I’m worth it. When you don’t even know the price
I wish I could believe your lies
. They’re the same ones that I tried
I wish I could cut all ties
. You go your way and I’ll go mine...
Your green eyes make me blue.. ♥♥♥
Przed chwilką przesłuchałam chyba z tysiąc razy nową piosenkę The Veronicas.. Już od dawna moja nadzieja, że nowa płyta niedługo się wyda praktycznie zmalała do zera, a tu tak niespodziewanie spotkała mnie taka miła niespodzianka :D Szkoda, że tylko jedna w tym okropnym dniu! Nigdy nie wierzyłam, że trzynastka naprawdę przynosi pecha.. Aż do dzisiaj! Dostałam dwa laczki. Jeden z polskiego (i najgorsze jest to, że nawet nie wiem za co, bo teoretycznie podstawy lektury znałam prawie idealnie! ) i z matmy. Przedtem z "matki wszystkich nauk " wychodziła mi czwórka, teraz spadłam na trójkę. Shit! A z polskiego to wolę sobie nawet nie obliczać średniej, żeby nie stracić resztek dobrego humoru! ;P
Na szczęście trzy kanapeczki z kremem nugatowo-kakaowym znacznie podniosły mój poziom endorfin we krwi i narazie (pod warunkiem, że nie będę myślała o szkole! Wrrr!!!) spadek nastroju mi nie grozi. Teraz planuję sobie zafundować relaksującą kąpiel (może nawet z olejkami :D) i gorące mleko z miodem na rozgrzanie. Mam dość nauki! Zasługuję na odpoczynek, bo jestem naprawdę wykończona psychicznie. Fizycznie niestety nie ;( Przed chwilką chciałam zrobić sobie rozgrzewkę z moją ulubioną płytą DVD, niestety moja forma jest tak kiepska, że nie dotrwałam nawet do 10 minuty! Merde, w przerwie świątecznej będę musiała troszkę popracować nad kondycją :D
Nie mam siły nawet na pisanie! Po ośmiu godzinach spędzonych w szkole moje palce przypominają palce tkaczki!
A poza tym siedzę teraz pod oknem w letniej koszulce i powoli robi mi się zimno. A więc: hasta la vista! ;)
Xoxo
ANSWERS - PART ONE ♥♥
I want you to know how it feels. When you wait for a call that never comes
Lie awake at night 'cause you miss someone. When the trust you had is broken,
And when you see the way he touches and kisses her with your heart and eyes open.
Jest godzina 22:30. Prawie nie widzę na oczy, strasznie boli mnie cały kręgosłup i chyba mam gorączkę. Ale wcale nie mam zamiaru się nad sobą użalać, w końcu nie jestem jeszcze staruszką a przede mną dłuuuga droga życia do pokonania ;D Mam nadzieję, że to nie będzie wyboista, nieprzyjemna i niemożliwa do pokonania wiejska alejka. Ale moja nadzieja i tak pewnie na nic się nie zda. I tak moja historia jest spisana w tajemniczej księdze, której zawartości nie jestem w stanie poznać aż do chwili kiedy stanę przed sądem ostatecznym. Nie zmienię już swojego fatum. Albo raczej fortuny ...
Chyba pora na zmianę tematu - Nie mam najmniejszej ochoty na myślenie o nieprzyjemnych sprawach, bo dzisiejszy dzień zaliczam do tych szczególnie udanych i nie chcę go sobie popsuć! Od godziny 12 urzędowałam z moją friend N. w Galerii Malta, zrobiłyśmy sobie niezliczoną ilość fotek i wogóle było bardzo zabawnie. Później dojechała do mnie moja druga friend A. , poszłyśmy na małe co nieco (oh, tak - kolejny raz zgrzeszyłam. Kupiłam cheeseburgera w Macu, zieloną herbatę z miodem z cytryną i bagietkę z masłem serowym w Piotrze i Pawle..).
Jak wróciłam to okazało się, że muszę skoczyć na zakupy spożywcze i w związku z tym miałam kolejną okazję, aby siebie troszkę rozpieścić :D Kupiłam sobie kilka smakowitych produktów (świeży sok pomarańczowy+jogurt+ciabatę włoską z pomidorami). Chyba ostatnio mam za dobrze i coś mi się wydaje, że niestety dosyć widocznie odbije się to na mojej sylwetce ;< Merde...
Nawet teraz muszę ćwiczyć swoją silną wolę bo z kuchni dolatuje do mojego nosa głęboki, korzenny zapach kakaowych pierniczków z dodatkiem miodu lipowego. Ale tym razem wytrwam i przez święta nie zjem ani jednego. Promise.
***
Oh, nie będę już dłużej nikogo zanudzała . W ramach "about me" odpowiem na kilka pytań. Być może nie interesują was odpowiedzi, ale dzięki nim lepiej poznam siebie. Bo czasami wydaje mi się, że sama dla siebie jestem zagadką :D
Part One:
1. Jaki jest twój ulubiony zimowy trend?
* Zdecydowanie cieplutka czapka "uszatka", wysokie koturny i kurtki związywane w talii.
2.Skąd czerpiesz inspiracje?
* Z różnych modowych blogów (voe, blonde salad etc.), magazynów (In style, Glamour, Elle, Vogue, Teen Vogue) i przede wszystkim z ulicy!
3. Kto jest twoją największą inspiracją modową?
* Nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, kto jest najbardziej stylowy i kto daje mi największe natchnienie, ale podziwiam styl takich osób jak: Kate Moss, Kate Bosthworth. Mischa Barton, Rihanna, Liv Tyler...
4. Jak nazywają się twoje ulubione sklepy?
* Zara, Berhska, Stradivarius, Pull&bear, VeroModa, Marc Jacobs i wiele innych :D
5. Jak często oprawiasz shopping?
* Gdybym mogła to moje ulubione sklepy odwiedzałabym codziennie.. Jednak nie mam takiej możliwości, więc robię to o wiele rzadziej - raz na dwa tygodnie. No chyba, że czegoś szukam od dłuższego czasu, a pilnie tej rzeczy potrzebuję.. Wtedy jestem skłonna ponawiać poszukiwania nawet 2 razy w tygodniu ;)
*******************
Na dzisiaj to wszystko. Fotki wstawię na początku przerwy świątecznej.
Bye..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz